2010-12-09, 12:07:33 cluzo napisał(a):Ja także mam wielki sentyment do tamtej podróży. Głównie dlatego, że było to w pewnym sensie zrealizowanie marzenia by "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet". Ano były to takie czasy (jeszcze przed ministrem Belką, który pozabierał wiele ulg), kiedy mieliśmy możliwość podróżowania pociągami osobowymi za freeko:) Wystarczyła legitymacja i nie trzeba było się zastanawiać dokąd, którędy i kiedy pociąg dojedzie.
Nasza kumpela Magda spędzała właśnie wakacje w Bieszczadach - zapraszała byśmy wpadli odwiedzić ją i przy okazji zaliczyć Bieszczadzką Kolej leśną. Tak więc wsiedliśmy do osobowczaka jadącego na wschód. Ptaku wyciągnął z plecaka rozkład i gdy nasz pociąg ruszył, zaczęliśmy się zastanawiać którędy i gdzie pojedziemy. I tak od przesiadki do przesiadki, wzdłuż południowych rubieży Polski kierowaliśmy się powoli na Zagórz. Jedynie w nocy wspomagaliśmy się pociągami pospiesznymi, z braku nocnych osobówek. Najfajniejszy był brak sztywnego programu, trasę ustalaliśmy na bieżąco.
Gdzieś na trasie z Żywca do Suchej mechanik wkręcił sobie ciekawy odjazd - jakaś mała stacyjka, było z górki. Gwizdek, odjazd, brzęczyk (beeee!), drzwi (psss...!) i pociąg stoi. Dopiero po jakichś 15 sekundach zczaliliśmy się, że nasz kibelek się porusza jakieś pewnie 2 km/h. Na luzie, powolutku nabieraliśmy prędkości - a ja caly czas sobie plułem w brodę, że tego nie nagrałem

Potem ta babka wyskakująca ze stodoły na szlaku - ciekawe czy też w taki sposób wsiadała, czy już wolała podejść te kilka km do stacji:) W Stróżach trochę się wynudziliśmy, ale warto było, bo z pośpiecha kolejny gość wyskakiwał:
- Mam prośbę, zamknie pan drzwi za mną? - Pyta jakiś facet, a na twarzach wszystkich co stali na pomoście małe zdziwienie się rysuje. Gość otwiera drzwi, ciemno jak oko wykol. Pociąg trochę przychamowuje, ale i tak wszystkim wydaje się, że skok to szaleństwo. Gość w drzwiach wypatruje czegoś, my patrzymy.
- Jeszcze dwa słupy - odzywa się chłopak i po chwili mówi - Dzięki. Dobranoc!
Zaszumiała tylko podsypka, gość wysiadł w biegu - wracał pewnie z dyskoteki i nie chciało mu się pewnie dylać na nogach ze stacji, skoro pociąg przejeżdżał koło domu

Ten piękny poranek w Zagórzu. Idziemy na PKS pytać czy by było coś do Żubraczy - tam czekała na nas Magda. Baba w informacji nie wiedziała, wić krzyczy do jakiegoś mechanika znajdującego się wewnątrz pomieszczeń służbowych: "Józek, będzie teraz coś na Komańcze, potem do Żubraczy!" - klimacik trochę jak z filmów Barei:)
W końcu jedziemy do Komańczy pociągiem - to piękna trasa, a i pogoda nam dopisała więc cały czas spędzamy w oknie. Z Komańczy PKSem (który notabene jechał z Zagórza) jedziemy dalej. W górach kierowca poirytowany odkrywa\, że jego pokładowe radio odbiera tylko dwie stacje: Program 1 Polskiego Radiaia i oczywiście Radio Maryja

Wąskie tory Kolejki Leśnej owszem były dla nas atrakcyjne, ale teraz jest to już pociąg turystyczny, który nie am już tego klimatu. "RMF FM" na żółtych wagonach mówi samo za siebie, z drugiej strony gdyby nie sponsor, pociąg by już dawno zardzewiał. Stacja końcowa Przysłup - tu zmiana czoła składu. Pociąg jest długi więc gdy lok staje na drugim torze, pracownicy kolejnictwa ręcznie przepychają wagony

by zwolinić zwrotkę prowadzącą na drugi koniec pociągu. W drodze powrotnej siedzimy na schodkach i lekkie kołysanie nas usypia - zmęczenie daje znać o sobie.
Opuszczamy Bieszczady i jakoś tak wyszło, że nocnym przemieszczamy się na drugi koniec Polski. W pośpiechu z Krakowa duży tłok. Zajmujemy honorowe miejsca w Warsie. Wyjmujemy chleb, nóż i konserwę - Wars wita nas

Potem ten kierpoć, daje odjazd chyba z 10 razy - pewnie jego radio też odbierało tylko rozgłośnię z Torunia

Nad ranem znów wisimy w oknach podziwiając górski szlak prowadzący do Kudowy Zdroju - tu mamy jedynie pół godziny, tak więc ja biegnę po coś do żarcia i pica, a Ptaku zajmuje miejsce w przedziale pociągu, którym wrócimy do Kędzierzyna.
Filmik powstał na kamerce VHS i faktycznie montowałem go przy użyciu dwóch magnetowidów i wierzy stereo. Jakieś specjalne kabelki trzeba bylo polutować by dało się podłożyć dźwięk (Ignition - świetne muza, super gierka). I montowanie 'na żywo', jeśli się coś nie udało, np w złym momencie zwolniłeś pauzę trzeba było zaczynać prawie że od początku. Jak na takie warunki filmik jest całkiem fajny, chociaż od ciągłego przewijania na podglądzie podczas monterki taśma się pogniotła lekko, co widać na filmie - ale to dodaje mu tylko uroku.
To była całkowicie analogowa PKP-Jazda - choć wtedy jeszcze tak tego nie nazywaliśmy...