Dziś krótko i bez zdjęć.
W tym roku Szlajaki będą na piętrze
To były prawdziwie piętrowe szlajanki: ceny za bilety jak w klasie biznes, ciekawa trasa, górny pokład i ekipa też wysokich lotów

.
Do Radomia jechaliśmy bezprzedziałowym przedziałowcem, teoretycznie powinniśmy być rozwaleni po wagonie ale udało się, że jechaliśmy razem. Ogólnie tej nocy mieliśmy farta, najpierw w Stolycy, że udało się przesiąść, potem ze znalezieniem wolnego przedziału w Szczecinianie, w Poznaniu udało się się zaliczyć stację benzynową, a że Paweł nie mógł wyjechać wcześniej to uniknęliśmy jazdy przez Wrocław w towarzystwie kibiców. Po zajęciu miejsca w Skansenie szybko odleciałem (nie ostatni raz z resztą tego dnia

) i obudziłem się (a w zasadzie Młody mnie obudził) w Gnieźnie gdzie zaczęło się zaliczanie. Na dworze zimno, że strach okno było otworzyć, praktycznie wszystkie zdjęcia mam robione na peronach stacji na których się zatrzymywaliśmy - stąd nawet nie ma za bardzo sensu ich wrzucać. Do OdBytowa wytrzymałem, później znów mnie ścięło, chłopaki mam nadzieje, że "łup" smakował

- dzięki że dzwoniliście, nie odbierałem bo nie chciałem Was naciągać na koszty

. Do świata żywych wróciłem pod Chojnicami, nadal niestety piździło aż miło. Opóźnienie nasze rosło z każdą foto-stacją, przez co opóźniliśmy "trochę" Przemyślanina. Do Poznania trwała komuna o której pisał Paweł, po wyskoczeniu Heppnera poszliśmy spać. Z dodatkowej godziny snu zrobiły się 3, przez zerwanie sieci. Czy "kablami" dostaliśmy nie słyszałem, na stałe ze snu wybudził mnie apokaliptyczny dźwięk kierownika pociągu - który groził nam śmiercią. O otwieraniu okien nikt nie myślał, bo by nas i tak połamało chłodem. Artur opuścił nas w Bytomiu, Młodego namówiliśmy na Jaworzno - chyba nie żałował. W Krakowie Wawiego zgarnęła żona - chyba żeby mieć pewność, że dalej z nami nie pojedzie, a ja z Pawłem zjechałem na Królewską.
Dzięki jeszcze raz za wyjazd, dawno się tak nie pośmiałem, do zobaczenia mam nadzieję wkrótce.
Pozdrawiam