Już z kompem się pozbierałem a dokładnie zrobił do Kloze - dzięki.
Sobota rano zimno jak cholera ale wybijam z domu na KS-ia do Katowic a dalej IR Skrzyczne do Włoszczowizny. Po 20 min mojego oczekiwania na ciepłej poczekalni w obstawie panów z SOK, pojawia się Łukasz. Przy okazji zdzwoni Wawri z wiadomością, że WOŚP stoi w peronie w Krakowie. Najpierw myślałem, że mnie wkręca ale po telefonie do Chemika wiedziałem co jest grane. Przed przyjazdem WOŚP-a wyskoczyłem przed budynek na fajkę i od razu SmOKiści zwrócili mi uwagę
"Tu nie wolno palić, proszę przejść dalej" wskazując ręką na parking oddalony o góra 10 metrów.
Oczywiście grzecznie przeszedłem we wskazane miejsce.
W IR tak jak już Łukasz wspomniał do stolicy staliśmy na korytarzu umilając czas pogawędkę, a w przedziale było jedno wolne miejsce a takie feromony były, że hoho

Napój Łukasza był bardzo dobry tylko zastanawiałem się czy będę Wawriego prosto prowadził do autobusu

, ale było OK.
Jak zwykle namawiałem do złego tym razem Łukasza ale nie dał się namówić i wrócił do Ostrowca obiecując, że następnego dnia pojawi się w stolicy. Dla mnie sytuacja nie zrozumiała ale już mu o tym mówiłem. Szkoda, że nie pojechałeś do Ostrołęki ale pizgało, Trakiszki się chowają. Ale spoko, bo po fajce od razu wbiliśmy na skład, bo był już otwarty. Jak robiliśmy fotki na dworcu to jakaś para pytała czy czasem im zdjęć nie robimy, bo spożywali alkohol

Ale zanim Ostrołęka to przesiadka w Tłuszczu, gdzie w semaforze zakupy tradycyjnie PKP Jazda zrobiła, trochę fotek, ale trzeba było uważać, bo ślisko było i groziło glebą.
Droga powrotna do stolicy szybko nam zleciała. Ze śródmieścia przeszliśmy na Centralny i zahaczyliśmy o Mc shita na kawę i psa zmielonego razem z budą i łańcuchem. Następnie WKD do Podkowy Leśnej gdzie 20 min nam zeszło na fotkach oraz mojej wizycie w budce TOI TOI. Chciałem młodego przepuścić bo czół większą potrzebę niż ja ale on jednak stwierdził, że potrzebuje więcej czasu.
Na Wschodnim piździło jak na wschodzie. Wawri chciał się rozgrzać gorącą czekoladą i jak już wiecie zapłacił 2 złocisze a nawet kubeczka nie dostał. A i jeszcze jedno. Młody kupił sobie czekoladę przed Wawrim i się dziwił że jakoś mało tej czekolady było. Dopiero później okazało się, że na nieszczęście Wawriego brakło wody w maszynie, ale kasy nie dostał.
Pomysł ze zmianą rozkłady był bardzo trafny. Pewno miejscówka na Centralnym dosiadła się do nas para studentów i było wesoło w przedziale. Nawet młody ich przestraszył, bo oni przysypiali troszkę a młody jak to młody w pewnym momencie powiedział "o to już Konin". Ci na równe nogi a okazało się, że jeszcze 20 min mają jechać tym pociągiem bo to Koło było.
W Poznaniu Heppner nie zrobił fotki loka, bo się spóźnił na przyjazd naszej TLk-i. Rozewie przyjechało planowo i tu niespodzianka puściutki przedział na nas czekał. Nie ma to jak Heppnerowska Pepsi w pociągu to jest to - dzięki Zbychu.
Młodego żegnamy w Inowrocławiu PKP Jazdowym zwyczajem w oknie oczywiście. A co do okna to Młody trochę czasu w KM-ie spędził w oknie aż chrypa go złapała. Trochę fotek zza okna jest także nie ma obaw, coś na galerię się znajdzie.
W Bydgoszczy było nam bardzo wesoło a rozśmieszyło nas tekst Heppnera a było to tak:
W przejściu podziemnym Zbychu zobaczył plakat "Miesiąc w filharmonii". Oczywiście ciągniemy temat w ten Zbyszek rzuca "Kto Ci da miesiąc urlopu?" i zaczynają się jeszcze większe jazdy "butla z gazem i zupki chińskie przecież trzeba coś żreć przez ten miesiąc" Trochę się na nas dziwnie ludzie patrzyli jak weszliśmy do baru obok dworca tacy uchachani.
Po zapiekance poszliśmy na peron. Od razu uderzyliśmy na chlewnię, bo na IR Brda jeździ EN57. Jeszcze posłuchaliśmy muzyczki na peronie i odjazd. Do Kutna nam zleciało przy brzęczku i temacie filharmonii

Od Kutna trochę spałem, bo wcześniej nie było szans.
Ze Zbyszkiem rozstaliśmy się na Wschodnim ale trochę to zajebaliśmy bo mógł z nami jechać dalej do tego Wrocławia tylko tak się określił, że on od razu wraca także nawet o tym nie myślałem. Na drugi raz Heppner precyzuj się dokładnie.
Liczyłem, że Łukasz na Wschodnim się pojawi ale dzwoni do mnie i mówi że wsiądzie na Zachodnim, bo boi się że nie zdąży.
Przekonałem go, że bez problemu się wyrobi na Wschodni bo ma 30 min, ale on nie ryzykował i dołączył do mnie i Wawriego na Centralnym. Z WOŚP-a obaj wysiedliśmy we Włoszczowie Płn. Wawri pojechał dalej a ja pogadałem z Łukaszem przez godzinkę i rozjechaliśmy się do domów.
Dzięki wszystkim za jazdę, szkoda że więcej osób nie mogło tym razem jechać ale tak to jest. Kolejna impreza bardzo udana! Teraz powitanie wiosny także zbierajcie kasiorkę i jedziemy na Dolny Śląsk.